#43 Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu, Jakub Ćwiek i Adam Bigaj [RECENZJA]

Z czym kojarzy wam się słowo "policjant"? Z osobą, której możecie powierzyć swoje życie? Z kimś, kto w każdej chwili może zostać wezwany na służbę? Z kimś odważnym? Hm... a może osobą, która tylko czeka na to, by wlepić mandat jakiemuś Bogu ducha winnemu człowiekowi? Z kimś, dla kogo liczą się tylko słupki i nudne statystyki? A może wręcz z napakowanym brutalem, który potrafi wywrzaskiwać tylko trzy słowa, z czego jedno dotyczy miejsca jego pracy, drugie sugeruje podejrzanemu, że powinien prędko paść plackiem na posadzkę... a trzecie zaś jest niewybrednym określeniem kobiety lekkich obyczajów.

Ile osób, tyle opinii i... stereotypów. Prawda jest jednak taka, że wizerunek policjanta nie jest zbyt przychylnie odbierany w społeczeństwie. Osoba, która teoretycznie powinna być kimś godnym zaufania, dla wielu osób jest niestety ostatnią, której miałyby się ochotę zwierzać z czegokolwiek. O ile jednak na widok policjanta tacy ludzie zaciskają usta w wąską kreskę i idą dalej, to widząc byłego milicjanta mają ochotę splunąć. Dlaczego tak się dzieje? 

Wydaje mi się, że to właśnie były glina powinien najlepiej znać odpowiedź na to pytanie. Ponad trzydzieści lat służby, współpraca z esbecją, rozwiązywanie zagadek kryminalnych, wiele ciekawych spraw i równie wiele wyrzeczeń - poznajcie historię Adama Bigaja, człowieka, który postanowił przenieść historię swojej zakończonej już służby na karty książki. Szczerze mówiąc, zdziwiłam się trochę, gdy zobaczyłam tego pana na zeszłorocznych targach książki w Krakowie. Spodziewałam się kogoś... sama nie wiem, może wyglądającego ciut groźniej? Może głupio to zabrzmi, ale gdybym nie wiedziała, że wiele lat przepracował w "psiej służbie", nigdy nie powiedziałabym, że to były milicjant. Strasznie miły człowiek, tyle wam powiem. Podobnie zresztą jak pan Jakub Ćwiek, który jest współtwórcą "Bezpańskiego". 

Jak panowie poradzili sobie w przelaniu swoich myśli (a przede wszystkim myśli pana Bigaja) na papier? Cóż, tego dowiecie się z poniższej recenzji. Zapraszam do lektury!

"Często sprawy rozwiązywały do spółki szczęście i wyczulony psi nos".

W "Bezpańskim" znajdziecie mnóstwo ciekawych spraw i anegdot dotyczących wieloletniej służby pana Bigaja. Poruszane tu są zarówno tematy zabawne, jak i te całkiem poważne - jak chociażby pewne zabójstwo opisane pod koniec książki. Muszę przyznać, że ta konkretna sprawa sprawiła, że szczęka mi opadła do samej podłogi. Byłam w szoku - nie tylko czytając o bestialstwie pewnego człowieka, ale i jego obojętności po dokonaniu czynu. A już całkowicie wytrącił mnie z równowagi fakt, że doszło do niego bez wyraźnej przyczyny. Tak... niepotrzebnie. Współczuję osobom, które były bezpośrednio zaangażowane w tę sprawę, naprawdę. Przeżyć coś takiego... kurczę, nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić. Więc jeśli nie doceniacie pracy policjantów, to całkiem możliwe, że po przeczytaniu tej relacji zmienicie zdanie na ich temat. A przynajmniej na temat części z nich. 

Ale nie obawiajcie się - w "Bezpańskim" nie brakuje również humoru. Dowodem na to jest chociażby anegdotka związana z pewnym... kotem. I tym, jak pokrzyżował plany wielu osobom, bo postanowił się trochę poszwendać po świecie. 

Jeśli sądzicie, że koty to istoty samolubne i niedbające o dobro swoich właścicieli, to po zapoznaniu się z tą historią zmienicie zdanie - mogę wam to zagwarantować.

"Ktoś kiedyś poprosił mnie, bym podsumował swoją służbę. Kto wie, może nawet od tego zaczął się pomysł na tę książkę? Zastanawiałem się przez chwilę, jak to ująć, i doszedłem do wniosku, że przez całe życie starałem się być jak najlepszym psem, pomagać ludziom, być kreatywnym i efektywnym. Ciągle się uczyłem, rozwijałem umiejętności, zdobywałem wykształcenie, uczyłem innych wszystkiego, czego nauczono mnie, byłem lojalny wobec swoich, ale przede wszystkim wobec ideałów, z którymi szedłem przez to moje psie życie. Dziś, już jako bezpański, myślę, że mimo wielu pięknych chwil i kilku zmian na dobre, które udało mi się tu i tam wprowadzić, jednak nie było warto".

W "Bezpańskim" nie brakuje również gorzkich przemyśleń na temat psiej służby. Bigaj zastanawia się, czy wybór, jaki podjął wiele lat temu - wybór między byciem przestępcą, a dobrym gliną - był słuszny. Wniosek jest niestety dość smutny i przygnębiający. Pan Adam nie wychwala w "Bezpańskim" swojej "firmy" pod niebiosa - pisze, jak było, jest i - prawdopodobnie - będzie również przyszłości. Opisuje nie tylko piękne chwile, ale też momenty, gdy zwątpił w sens swojej służby. A dzięki pomocy pana Jakuba Ćwieka czyni to w tak ciekawy sposób, że mamy ochotę tylko czytać, czytać i czytać... i nie odkładać "Bezpańskiego" na półkę. To żywy dowód na to, że literatura faktu wcale nie jest taka nudna, na jaką pozornie wygląda.


Podsumowując: "Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu" to ciekawa historia osoby, która przepracowała w "psiej służbie" ponad trzydzieści lat. Jeśli jesteście ciekawi, jak naprawdę wyglądała kiedyś praca milicjanta i co się obecnie dzieje w świecie policjantów - zajrzyjcie. Nie pożałujecie. 

Moja ocena: 8/10
Wydawnictwo Marginesy

Aleksandra