#48 Człowiek z Lasu, Phoebe Locke - A ty? Jesteś dobrą córką? [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]

Okrucieństwo przeraża. 

Gdy po raz kolejny słyszymy o brutalnym mordzie, zastanawiamy się, jak w ogóle mogło do niego dojść. Kiedy ktoś daje upust okrucieństwu właściwie bez powodu, trudno uwierzyć, że coś podobnego mogło zajść naprawdę. A co, jeśli mordercą jest... dziecko? Jak wytłumaczyć coś takiego?

Phoebe Locke próbuje odpowiedzieć na to pytanie w swojej debiutanckiej powieści. Czy podołała wyzwaniu? Tego dowiecie się z poniższej recenzji!

Sadie Banner kilka dni po porodzie opuszcza swojego męża i nowonarodzoną córeczkę. Przez szesnaście lat nie daje znaku życia. Gdy wreszcie postanawia wrócić do swojej rodziny, nie wie jeszcze, że jej nagłe pojawienie się może obudzić upiory z przeszłości, które do tej pory uznawała za martwe. Czy Człowiek z Lasu przypomni jej o sobie? Czy zdoła spłacić dług, który zaciągnęła lata temu? 

Dwa lata później Amber, córka Sadie, znajduje się w centrum zainteresowania mediów. Zrobiła coś strasznego po nagłym powrocie matki. Coś okrutnego. Nic więc dziwnego, że gdy zostaje uniewinniona przez sąd, wokół podnosi się medialny szum. Amber zaś postanawia wykorzystać ten fakt do własnych celów. 

Sadie Banner była pewna, że na jej córce ciąży klątwa. A co jeśli... miała rację? 

"Człowiek z Lasu" skupia się głównie na losach dwóch kobiet - Sadie i Amber. Sadie uważana jest powszechnie za tę, co "słyszy głosy" i której "odbija". Amber z kolei na pierwszy rzut oka nie różni się wcale od swoich rówieśników. Gdy jednak w życiu dziewczyny na powrót pojawia się matka marnotrawna i towarzyszące jej cienie, zachodzą w niej zmiany. Pytanie tylko, jak szybko obie - matka i córka - zdołają uciec od przeszłości Sadie. Sadie, która słyszy głosy. Sadie, której ukazuje się jedna z tych, które On zabrał w przeszłości. Sadie, która jest dobrą córką. Musi nią być, bo... bo wie, że On zabiera córki. Złe córki.

Opętanie? Choroba psychiczna? Wybujała wyobraźnia? A może coś, czego nie da się wyjaśnić w żaden racjonalny sposób? Można nazywać przypadek Sadie na różne sposoby, ale rozwiązanie wcale nie jest takie oczywiste, jak może nam się wydawać na początku. Ono przychodzi z czasem... a gdy już się pojawia, wgniata w fotel. Autorka podaje nam informacje w małych dawkach; urywa opowieść w chwili, gdy odpowiedzi zdają się być na wyciągnięcie ręki... i robi to tylko po to, by z powrotem przenieść nas w przeszłość i namieszać nam w głowach jeszcze bardziej. Bawi się emocjami czytelnika, wręcz drwi z niego... a czytelnik jest tym zachwycony. Ta umiejętność Locke jest tym bardziej zaskakująca, że "Człowiek z Lasu" to jej debiut literacki. Jeśli Phoebe dopiero się rozkręca... no cóż, w takim przypadku pozostaje mi tylko zacierać rączki i wyczekiwać kolejnej książki jej autorstwa.

"O wschodzie słońca znaleźli ją na brzegu jeziora. W piżamie przesiąkniętej krwią, stała w wodzie na płyciźnie. Chlupoczące fale obmywały jej stopy i powoli zabarwiały się na czerwono. W zaciśniętej ręce trzymała nóż. Stała tyłem i nie odwróciła się, gdy jeden z funkcjonariuszy otrzymał polecenie przeszukania lasu. Ani gdy dwadzieścia minut później wybiegł stamtąd, potykając się o własne nogi, i zwymiotował na gruntowy trakt".

W "Człowieku z Lasu" występuje kilka rodzajów narracji. Wydarzenia opowiadane są z perspektywy wielu osób na przestrzeni wielu lat, dlatego możemy dokładnie przyjrzeć się sprawie Sadie i Amber. Najbardziej przypadły mi do gustu fragmenty dotyczące dzieciństwa Sadie - miały w sobie szczyptę mroku i tajemniczości, a wątek Człowieka z Lasu został w nich najbardziej rozwinięty.



Dzięki temu, że poznajemy równolegle losy Sadie i Amber, możemy zagłębić się w tajemnice, które skrywają obie kobiety. Nie wiem, rozwiązanie której z nich szokuje bardziej - jestem za to pewna, że oba były w pełni satysfakcjonujące... a rzadko tak bywa w przypadku thrillerów, które najczęściej pisane są na jedno kopyto - co by się nie działo, na końcu musi być trup i pozytywne zakończenie. Koniec, kropka. A! I koniecznie musi się okazać, że główna bohaterka naprawdę coś zobaczyła, a nie ubzdurała sobie tego czegoś pod wpływem różnego rodzaju napojów wyskokowych... 

Dobra, stop - chyba już wiecie, do jakich tytułów teraz piję. Nie wiem jak was, ale mnie w thrillerach nic nie irytuje tak, jak zakończenie, które psuje klimat całej powieści. W "Człowieku z Lasu" było świetne, klimatyczne, mroczne... i choć teoretycznie odpowiedziało na kilka naszych pytań, to parę innych zostawiło bez odpowiedzi. "Człowiek z Lasu" wymyka się schematom - choć powinien być horrorem, to wzbrania się przed tym mianem, pozostając thrillerem z wątkiem z pogranicza klasycznej grozy i choroby psychicznej. Bo tak naprawdę po przeczytaniu "Człowieka" nadal nie jesteśmy do końca pewni, co popchnęło bohaterki do tych czy innych czynów. 

Poza tym nie ma tu happy endu - i cholernie mnie to cieszy.

Nie myślcie jednak, że wszystko w tej książce kręci się wokół Sadie, Amber i Człowieka z Lasu. Pojawia się tu też wiele innych równie barwnych postaci. Część z nich ukrywa swoje prawdziwe "ja" na dnie swojej duszy... a my musimy odgadnąć, które z nich są naprawdę godne zaufania. Pamiętajcie - w tym przypadku pozory mylą. Bohaterowie "Człowieka z Lasu" wbrew pozorom nie są tak nieskazitelni, jak może nam się wydawać - nawet ci, którzy początkowo wyglądają na postaci na wskroś pozytywne.

Podsumowując: "Człowiek z Lasu" to nietypowy thriller, ale zdecydowanie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Trzyma czytelnika w napięciu do ostatnich stron i choć teoretycznie pozwala odkryć mu prawdę na temat losów Sadie i Amber... to ostatecznie i tak nie daje żadnych odpowiedzi.  Gorąco polecam!


Moja ocena: 8/10
Wydawnictwo Czarna Owca 
Premiera: 30.01.2019 r.