#89 Sadie | Courtney Summers

"Sadie" to książka, którą można nazwać intrygującym, wciągającym thrillerem... ale tylko do pewnego momentu. Mniej więcej w połowie zamienia się ona w przejmującą historię, obok której po prostu nie da się przejść obojętnie. Która łamie serce czytelnika, wywołuje u niego smutek, wściekłość, ale jednocześnie... niepokoi. Dlaczego? O tym przekonacie się z poniższej recenzji. 

O "Sadie" opowiadałam już parę razy na Instagramie, ale myślę, że nie zaszkodzi przytoczyć tu jej fabuły. Zatem proszę bardzo, oto krótki wstęp: 

Tytułowa Sadie Hunter to dziewczyna, której życie właściwie od zawsze pełne było trudności. W bardzo młodym wieku została zmuszona do wychowywania swojej siostry, Mattie, praktycznie samodzielnie... choć tak naprawdę sama była jeszcze dzieckiem. Niestety, wcześniej wcale nie żyło jej się lepiej... ale i tak nie mogło równać się z tym, co nadeszło później. Gdy świat Sadie rozpadł się w posadach. Gdy Mattie znaleziono martwą. Gdy jej morderca pozostał na wolności... a Sadie postanowiła na niego zapolować. I samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość - jak się okazuje, nie tylko za zamordowanie swojej młodszej siostry... Czy jej się to udało? Dlaczego została uznana za zaginioną? Kto zamordował Mattie? Dlaczego Sadie wychowywała siostrę samotnie; gdzie podziali się rodzice dziewcząt? Na te pytania każdy czytelnik sam musi poszukać odpowiedzi, sięgając po "Sadie".



Ta historia przedstawiona jest z dwóch perspektyw: tytułowej Sadie, która jako narratorka pierwszoosobowa opowiada nam swoją historię i której towarzyszymy w czasie poszukiwań... oraz z perspektywy drugiej: pewnego dziennikarza, Westa McCraya. West, po natrafieniu na historię Sadie, zaginionej dziewczyny, nagrywa podcast, w którym odkrywa na nowo historię obydwu sióstr... i próbuje trafić na ślad Hunter. Wkrótce zwyczajna relacja z poszukiwań przekształca się w obsesję... a im bliżej prawdy znajduje się mężczyzna, tym bardziej dramatyczna okazuje się historia sióstr.

Bardzo ciekawym zabiegiem okazało się przedstawienie historii opowiedzianej przez Westa za pomocą... odcinków podcastu. Nie dość, że wygląda to genialnie, to jeszcze czyta się to świetnie. Uwielbiam takie smaczki, szczególnie w tego typu książkach.

"Często myślę o tym (...), że zapytała mnie, dlaczego szukam Sadie, a ja jej odpowiedziałem, że sam mam córkę, bo to wydawało mi się najbardziej szlachetnym, najmniej egoistycznym wyjaśnieniem, jakie mogłem jej wtedy zaoferować. (...) słusznie się wtedy na mnie wściekła, że wykorzystuję [Sadie] jako pretekst, by dostrzec cały ból i cierpienie w jej świecie, jako wymówkę dla moich niezgrabnych starań, by to naprawić. 

Ale wtedy skłamałem. 

Powiedziałem, (...) że nie chcę tej historii, bo nie myślałem, że coś w niej było, ale to też nie była prawda. Nie wiem, czy prawda jest dużo lepsza. Ciągle gdzieś ginie jakaś dziewczyna. A niewiedza jest błogosławieństwem. Nie chciałem tej historii, bo się jej bałem. Bałem się tego, czego nie znajdę, i tego, co znajdę. 

Nadal się boję."



Wbrew pozorom "Sadie" to nie tylko książka o zaginionej dziewczynie, która wyruszyła na poszukiwania mordercy własnej siostry. To coś więcej. To historia o stracie, o niewyobrażalnej traumie... a także o pewnej kwestii, o która zdaje się być tematem tabu, choć tak naprawdę powinniśmy o niej mówić. Autorka nie tylko umieszcza w swojej powieści wartościowe treści, ale dodatkowo czyni to w tak angażujący emocjonalnie sposób, że nie jesteśmy w stanie ich zignorować. Że nie potrafimy przejść obojętnie obok historii Sadie... bo wiemy, że takich dziewczyn jak ona jest wiele. I że, choć same milczą - zaginione lub...martwe - potrzebują kogoś, kto powie na głos to, czego one już powiedzieć nie mogą. Według mnie ta powieść to też rodzaj hołdu złożonego w ich stronę. A także wyjątkowo smutna i trudna opowieść, ale zdecydowanie warta poznania. Polecam z całego serca!

Moja ocena: 9/10
Wydawnictwo We Need YA 
Tłumaczenie: Anna Tomczyk