#10 Samojadki, szeptuchy i inne strzygi, czyli słów kilka o Słowianach w literaturze współczesnej

Witajcie, Czytelnicy! Jako, że nie samymi recenzjami żyje człowiek, dziś przygotowałam dla Was coś specjalnego. Będzie magicznie, może trochę straszno (tak naprawdę to wcale nie), ale z pewnością nie nudno! Nie ma jednak co strzępić języka (czy też klawiatury) po próżnicy; przejdźmy zatem do rzeczy. Zabieram Was w podróż w przeszłość - i tę daleką, bo sięgającą czasów powstania Państwa Polskiego, i tę bliską, z przed paru lat, miesięcy i dni. No i między wymiarową, oczywiście. Bo jak inaczej moglibyśmy się przenieść do świata książek z bardziej lub mniej widocznym motywem słowiańskim? 

Dziś napiszę słów kilka o paru książkach bądź cyklach, seriach, sagach (wybierzcie sobie ulubioną nazwę), które albo o Słowianach i ich zwyczajach, wierzeniach opowiadają wprost, albo do nich jedynie w jakiś sposób nawiązują. Nie będą to moje typowe, obszerne recenzje - raczej krótkie wzmianki o książkach autorów nam współczesnych (o "Dziadach" Mickiewicza opowiadać nie zamierzam, nauczyciele z powodzeniem zrobią to za mnie), które warto przeczytać, i które są związane z naszym tematem. Zatem do dzieła!


"Bestiariusz słowiański. Część pierwsza i druga" Witold Vargas i Paweł Zych


Na pierwszy ogień wzięłam powieść, której nawet nazwa wskazuje na to, że czytelnik, sięgając po nią, ze słowiańskością będzie miał do czynienia. Chwila, wróć, co ja mówię. Powieść? Jaka powieść? To raczej... słowiańska encyklopedia? Poradnik, co zrobić, by nie zdenerwować demonów mniejszych lub większych? Sama nie wiem. Pewne jest jedno - jeśli szukacie książki o wspaniałej, wielowątkowej fabule, to muszę Was rozczarować: w "Bestiariuszu" tego nie znajdziecie. Czy to jest jednak powód, by zrezygnować z jego przeczytania? Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie z dużej litery wręcz!  Proszę państwa, ta książka jest interesująca, zabawna, ciekawa, słowem - cud, miód i wisienka na torcie na dodatek.  Cóż więcej rzec mogę: bierzcie i czytajcie, bo naprawdę warto! Dodam jeszcze, że "Bestiariusz" dostępny jest też w formie dwóch osobnych egzemplarzy. Pierwszy tom nosi nazwę "Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach", zaś drugi "Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach" (jeśli myślicie, że te nazwy są dziwaczne, zajrzyjcie do wnętrza "Bestiariusza", zmienicie zdanie). 

PS Przy wyborze lektury nie sugerujcie się też tym, że owa słowiańska encyklopedia jest bogato ilustrowana. Te wszystkie obrazki (choć piękne), nie sprawiają, że "Bestiariusz" stanie się książką dla dzieci. Ale nie jest też książką tylko dla dorosłych, co to, to nie. Uważam jednak, że starszy czytelnik bardziej doceni treści w niej zawarte. Cóż, maluch będzie miał nawet problem z przedarciem się przez te czterysta stron opasłego dla niego czytadła... o czytaniu ze zrozumieniem nie wspominając. 


Cykl "Kwiat Paproci" Katarzyna Berenika Miszczuk

Po przeczytaniu serii anielsko-diabelskiej stwierdziłam, że pani Miszczuk ma niezwykły talent o opowiadania ciekawych, zabawnych historii. Po zapoznaniu się z "Obsesją" i "Kwiatem Paproci" byłam pewna dwóch rzeczy: po pierwsze - nie jest to moje ostatnie spotkanie z tą autorką, po drugie - pani Kasia właśnie awansowała w moim rankingu ulubionych autorek, trafiając na jedno z miejsc na szczycie listy. Czym mnie tak zachwyciła? O czym jest ten cały "Kwiat Paproci", który tak mi się spodobał? 

Zapewne o naszych przodkach, ich zwyczajach, wierzeniach, odpowiecie. I będziecie mieć rację... ale tylko po części. Bo "Kwiat Paproci" opowiada o Słowianach, ale nie tych z dawnych lat. Pani Miszczuk opisuje losy ludzi nam współczesnych. Jak to możliwe? Ano tak, że nasza pisarka zabawiła się trochę historią i nieźle w niej zamieszała. Krótko mówiąc: Mieszko chrztu nie przyjął ani w latach sześćdziesiątych dziesiątego wieku, ani nigdy później. Jego potomkowie też nic zmieniać nie zamierzali... i cóż, stało się. Polska w XXI wieku nadal jest państwem słowiańskim. To dobrze, czy źle? Cóż, przekonajcie się sami, sięgając po "Kwiat Paproci"! Gwarantuję, że miło spędzicie czas, czytając tę serię.



Saga "Wiedźmin" Andrzej Sapkowski 

Jeśli ktoś czytał "Wiedźmina" i co nieco wie o słowiańskich wierzeniach, mój wybór raczej go nie zdziwi. W tej serii występuje mnóstwo stworzonek, demonów i zwyczajów żywcem wziętych z życia naszych przodków. Przy okazji jest zabawna, ciekawa, czasami wyciskająca łzy z oczu. Nie zwracajcie uwagi na charakter Sapkowskiego (pamiętacie "książkę na podstawie gry"?), tylko czytajcie, bo co jak co, ale "Wiedźmin" to akurat perełka, którą znać wypada. I może to dziwne, ale właśnie historia naszego Geralta spodobała mi się bardziej, niż ta Lannisterowo-Starkowo-Targaryeńska z zombiakami w tle. 

Cóż, może i zakończenie "Wiedźmina" nie wszystkim przypadło do gustu, ale przynajmniej ono istnieje. O "Pieśni lodu i ognia" tego powiedzieć nie można. Nie chcę nic mówić, ale w końcu ktoś będzie musiał zastąpić Martina, tak jak to było w przypadku Larssona i jego "Millenium". Nie, żebym mu źle życzyła, po prostu takie są fakty. 

To tyle, jeśli chodzi o moje słowiańskie propozycje literackie. Napiszcie, co o nich sądzicie. A może sami macie jakieś ciekawe książkowe propozycje? Dajcie znać!



Zaczytana