#14 Wrota, Milena Wójtowicz - bajka w trochę krzywym zwierciadle [RECENZJA]

Jak zapewne wiecie, nie tak dawno otrzymałam pewną paczkę z pewną fantastyczną zawartością. Jedną z książek, które znalazłam w jej wnętrzu, są "Wrota". Dlaczego zdecydowałam się na ich przeczytanie? Cóż, podobno niedługo ma się pojawić ich kontynuacja, a same "Wrota" zostały wypuszczone na rynek we wznowionym wydaniu - to idealna okazja, by zapoznać się z twórczością nieznanej mi wcześniej Mileny Wójtowicz, nie sądzicie? No dobrze, skoro już wiecie, jak to się stało, że "Wrota" w ogóle do mnie trafiły, wyjaśnijmy, o czym opowiada ta książka.

"Jeśli los chce z nią zadrzeć, to proszę bardzo, ona zadrze z losem. I zobaczymy, kto tego będzie bardziej żałował."

Nie bez powodu na dzień dobry poczęstowałam was tym cytatem. A powód ten jest prosty: niemal wszystko w tej książce kręci się wokół losów Salianki, dziewczyny, która z warzywka przeobraziła się w okrutną wiedźmę. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce ta przemiana nigdy do końca nie zaszła. Ale po kolei.

Salianka to królewna, która nie ma nawet o tym pojęcia do chwili śmierci swojego ojczulka. Wtedy Wrota do piekieł, które wcześniej znajdowały się w jego głowie, przenoszą się do umysłu dziewczyny, budząc ją tym samym z hibernacji, w której przez całe swoje dotychczasowe życie była pogrążona. Przez kilkanaście lat dziewczę przypominało lalkę - trzeba było ją myć, ubierać, karmić, a rozmowa z nią nie miała sensu, bo i tak nigdy się nie odzywała. Warzywko, kukła - możecie nazywać Saliankę z tego okresu jak chcecie, grunt, że dopiero w chwili śmierci swego rodziciela zaczęła żyć pełnią życia i zachowywać się jak normalny człowiek. A raczej mogłaby... bo nowa Salianka zaskakująco przypomina siebie z czasów, gdy jeszcze nie była sobą. Z opisu, jaki serwuje nam autorka, wynika, że młoda królewna nie ma ani żadnych ambicji, ani ciekawych zajęć, zaś rządzenie zostawia swojej Radzie. Jej jedynym zadaniem jest nie dopuścić do tego, by Wrota w jej głowie się otworzyły, wypuszczając tym samym na świat krwiożercze demony. Nuda. Salianka marzy o jednym: by do Twierdzy przybył książę na białym koniu i ją w bohaterski sposób uwolnił. Od czego? Tego nie wie, ale gdy tylko na horyzoncie pojawia się Gawarek, nie namyślając się długo ucieka wraz z nim w piękne krainy. Jakby to miało rozwiązać problem z Wrotami. Ale! Nie doszukujmy się logiki w opowieści, która jest wybuchową mieszanką bajek w wersji dla starszych czytelników, bo to i tak nic nie da, prawda? Jak mówi jedna z bohaterek "Wrót":

"Nie musi być z sensem. [...] Ważne, że działa, i już!"

Niestety w tej książce nie zawsze działało. Mimo tego, że miałam do tej powieści spory dystans z powodu jej tematyki, uważam,  że kilka razy autorka przesadziła z ilością absurdu i braku logiki. O ile jednak akurat na to mogę spojrzeć na to z przymrużeniem oka (bo, jakby na to nie patrzeć, "Wrota" to karykatura zbieraniny bajek wszelakich), to na pewne niedopracowane wątki już nie. Mało co mnie w powieściach irytuje tak bardzo, jak po macoszemu potraktowane elementy fabuły. A jeśli te wątki są jeszcze ciekawe, jeśli chciałabym je poznać (jak na przykład losy Virvena czy egzorcystów, bo choć są w tej książce istotni, to właściwie nic o nich nie wiemy) - oj, wtedy wiadomo, że recenzowanej przeze mnie książce się oberwie. Lepiej napisać odrobinę za dużo, niż za mało, naprawdę. Ale bez przesady - w końcu trzeba pozostawić wyobraźni trochę pola do popisu, nie sądzicie?

W duchu liczę na to, że autorka poprawi się w następnym tomie... bo jeśli nie, to wątpię, czy sięgnę po następne części. Lepiej się niepotrzebnie nie denerwować, prawda?

Zanim przejdę do tego, dlaczego warto tę książkę przeczytać (bo warto, ale o tym za chwilę), opowiem wam o jednym wątku, którego potraktowanie po macoszemu szczególnie raziło mnie w oczy, ponieważ był wątkiem... no cóż, jednym z najistotniejszych w tej całej historii.

Mam na myśli przemianę wewnętrzną głównej bohaterki.

Olaboga, to dopiero jazda bez trzymanki! Nudna dziewczyna przy księciu, którego i tak nie lubi, nagle staje się interesująca, więcej - chce rządzić. Dlatego też wraca do Twierdzy, z której nie wiadomo dlaczego chciała wcześniej uciec, i zabiera się za politykę. A jej cechy charakteru zmieniają się tak, by idealnie pasowały do okoliczności, w których akurat się znalazła. Można by pomyśleć, że jest świetną aktorką... hm, gdyby nie to, że nie jest, a to miotanie się to wynik... sama nie wiem, może niezdecydowania autorki? Portret psychologiczny Salianki i jej przemiana wewnętrzna powinny według mnie jeszcze raz trafić pod lupę i zostać poprawione, bo są po prostu nieudane. Może jeszcze nie tragiczne, ale nieudane na pewno.

Jednak mimo tych wad pozycja ta na pewno jest warta uwagi. Autorka stworzyła ciekawą powieść, mogłoby się wydawać, że bardzo schematyczną, a tak naprawdę wymykającą się wszystkim schematom tak popularnym w większości współczesnych powieści fantasy dla młodzieży. Interesującym zabiegiem było wprowadzenie do tej powieści wątków rodem z bajek i to tak, by stały się ich parodią (choć przesadzoną czasem, jak już wspominałam) oraz Wrót. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam w żadnej książce takiego bohatera, a pamięć do książek mam niezłą. Gratuluję autorce genialnego pomysłu, tym bardziej, że wątek Wrót został od początku do końca poprowadzony poprawnie, nie czułam ani przesytu, ani niedosytu, zapoznając się z nim. Ale z drugiej strony właśnie to jest problem tej książki - wątki w niej są stworzone albo bardzo dobrze, albo po macoszemu. Nie ma złotego środka. Wygląda to tak, jakby na niektóre historie zabrakło autorce czasu i najzwyczajniej w świecie machnęła na nie ręką. Oby w następnym tomie to się nie powtórzyło!

O czym to ja...? Ach, czas na podsumowanie. Zanim jednak o nim, wspomnijmy jeszcze o humorze, za który dorzuciłam "Wrotom" dodatkową gwiazdkę. Nie on jest przesadzony, pojawia się w odpowiednich momentach - krótko mówiąc, tę pracę domową autorka odrobiła na piątkę z plusem.

Podsumowując: pani Milena ma świetne pomysły na książki i jeśli tylko odrobinę bardziej popracuje nad ich przelaniem na papier, rynek wydawniczy ujrzy niedługo prawdziwą perełkę w postaci kontynuacji "Wrót". A Wydawnictwo Jaguar będzie miało okazję ją wypromować kolejną i (mam nadzieję) równie ciekawą okładką jak ta obecna.

PS Za możliwość przeczytania "Wrót" dziękuję Wydawnictwu Jaguar i portalowi czytampierwszy.pl

PPS A wy? Czytaliście "Wrota"? Podobały wam się, czy niekoniecznie? Zapraszam do dyskusji!