#18 Obserwuję cię, Teresa Driscoll - czyli co za dużo, to niezdrowo [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]

"Gdyby zostawili nas w spokoju, wszystko byłoby dobrze. Ale ludzie są tacy głupi. Więc teraz muszę zrobić coś, żeby położyć temu kres. Nie mam wyboru. To ich wina, nie moja. Nie mam wyboru..."

Witajcie, mole książkowe! Dziś przybywam do was w wieścią o jednej z jesiennych premier, a mianowicie o "Obserwuję cię" Teresy Driscoll, książce, którą dorwałam w swoje czytelnicze łapki zanim jeszcze trafiła do polskich księgarń. Jakie wywarła na mnie wrażenie, co mi się w niej podobało, a co niezbyt i najważniejsze: czy warto ją czytać - dowiecie się z tej recenzji, więc zostańcie ze mną!

Zanim jednak przejdziemy do wymieniania wad i zalet tegoż thrillera, wyjaśnijmy, o czym on tak właściwie jest. A to nie jest takie proste, bo jak na niezbyt obszerną powieść opowiada o tylu rzeczach naraz, że głowa mała. Co za dużo, to nie zdrowo i tak dalej... Ale! O tym napiszę coś więcej w dalszej części recenzji. Na razie przejdźmy do opisu:

Ella w czasie podróży podróży pociągiem zauważa dwóch mężczyzn. W rękach niosą czarne worki z nieznaną zawartością. Jako że sama jest matką nastolatka, myśli kpiąco: "typowe, nie udało wam się nawet walizki, chłopcy?", po czym znów zagłębia się w lekturze książki. Nudnej książki, dodajmy. Może właśnie dlatego, gdy dwaj młodzieńcy zagadują do dziewcząt w wieku jej syna, zaczyna podsłuchiwać całą czwórkę. I tak rozmawiają głośno, myśli na swoje usprawiedliwienie. Każdy ich słyszy. A to, czy słucha... jest bez znaczenia. Prawda? 

Sprawy zaczynają przybierać niebezpieczny obrót, gdy mężczyźni wyznają dziewczynom, że niedawno opuścili więzienie. Ella zastanawia się, czy nie powinna interweniować i jakoś ostrzec małolat, które uważa za miłe, sympatyczne dziewczęta. W końcu jednak postanawia się nie wtrącać i ignoruje całą grupkę. Będzie tego żałować już następnego dnia. Dnia, w którym policja ogłosi zaginięcie Anny, jednej z dziewcząt z pociągu... 

Rok po tych wydarzeniach Anna nadal uważana jest za zaginioną. I choć nikt nie daje wiary temu, że dziewczyna żyje, Ella zaczyna dostawać pogróżki, które zdają się mieć jakiś związek ze sprawą zaginięcia nastolatki. Ktoś ją obserwuje. Pytanie brzmi: czy kobieta podzieli los Anny? 

Trzecioosobowa bądź - w zależności od rozdziału - pierwszoosobowa narracja "Obserwuję cię" prowadzona jest z punktu widzenia kilku osób. I choć każda z nich przybliża w jakiś sposób czytelnikowi okoliczności zaginięcia Anny, to dorzuca też coś od siebie. "Coś" czyli potężny bagaż doświadczeń - nie za dobrych doświadczeń, dodajmy - nie tylko swoich, ale i swojej rodziny i przyjaciół. Nieszczęścia chodzą po ludziach? Ano chodzą. Tyle, że bohaterowie naszego thrillera mają tych problemów po prostu aż nienaturalnie wiele. Zupełnie, jakby Anna (same Anny w tych thrillerach, swoją drogą) była magnesem, który przyciąga do siebie ludzi dotkniętych nieszczęściem, a pozostałych odpycha.

To pierwsze wytłumaczenie. Drugie jest o wiele prostsze: autorka chciała poruszyć w swojej powieści ważne problemy, tylko nie umiała się zdecydować, które są najważniejsze. I wrzuciła wszystkie do jednego worka, wymieszała, porozdzielała na mniejsze porcje i zaserwowała nam je w postaci jednej, niezbyt długiej książki. Nie narzekałabym, gdyby każdy z tych pokrzywdzonych przez los bohaterów z "Obserwuję cię" dostał swój własny thriller. Naprawdę. Bo ja taką przesadę uznaję za wadę, choć kto wie, może przez was zostanie potraktowana jako zaleta? Bądź co bądź taka kumulacja nieszczęść sprawia, że poznawana przez nas historia staje się jeszcze tragiczniejsza. Mroczniejsze. Bardziej thrillerowa, Ale nie zmienia to jednak faktu, że gdyby autorka stworzyła trochę mniej wątków pobocznych, świat by się nie zawalił. I, jak już wspomniałam, mam na myśli ich ilość, a nie jakość. Bo do jakości akurat się przyczepić nie mogę, więcej, za sposób prowadzenia poszczególnych wątków mogę wręcz panią Teresę pochwalić. Łaskawiec ze mnie, prawda?

Jeśli zaglądacie na mojego Instagrama, wiecie pewnie, że do tej pory w dość miły, ba, wręcz pochlebny sposób wyrażałam się o "Obserwuję cię". Skąd ta zmiana?, możecie zapytać. Ano znikąd. Bo fakt, że jakaś powieść mi się spodobała, nie sprawia, że nie staram się zwracać uwagi na jej wady. W końcu na tym polega praca recenzenta, prawda?

Zaś fakt, że ponarzekam sobie trochę na to, że właściwie sami nieszczęśnicy w "Obserwuję cię" występują, z pewnością nie zdoła zdegradować tej książki do poziomu mdłego, nijakiego thrillera, bo to thriller... no, może nie genialny, bez skazy i zmazy, ale bardzo dobry na pewno. "Obserwuję cię" to historia trochę smutna, trochę zabawna, chwilami wstrząsająca i z pewnością należąca do kategorii tych nieodkładalnych! Pani Teresa umiejętnie buduje napięcie, sprawiając, że właściwie do dostatniej strony w naszej czytelniczej duszy wstrzymujemy oddech, zastanawiając się, co, u licha, autorka jeszcze wymyśliła, co będzie dalej. Mogę wam zagwarantować, że nawet rozwiązanie zagadki nie przyniesie wam ukojenia, tak pani Driscoll postanowiła namieszać. Wiele wątków w tej powieści pozostaje otwartych, co tej konkretnej książce nie jest wadą, a zaletą. Pozwala nam to wysilić trochę wyobraźnię i rozważyć, jaki los mógł spotkać naszych bohaterów po zakończeniu akcji tej powieści... choć ta wiedza nie jest nam tak naprawdę do szczęścia potrzebna. Nie po poznaniu finału tej historii. Nie po tym, jak dowiemy się, co spotkało Annę...

"W ciągu minionego roku bardzo często zastanawiałam się nad tym, co czyni ludzi takimi, a nie innymi. Nie chodzi mi tylko o to, co jest najważniejsze, geny czy wychowanie. Mam na myśli całą naszą osobowość i decyzje, które podejmujemy. Wszystkie myśli, które kotłują się w naszych głowach, nawet jeśli tego nie chcemy. To, jak sobie radzimy z kwestiami sumienia i odpowiedzialności. Dlaczego obwiniam siebie, kiedy inni wcale tego nie robią."

"Obserwuję cię" obfituje w wyrazistych bohaterów o poplątanych życiorysach. I choć, jak już wspomniałam, autorka nieco przesadziła z ilością takich postaci w swojej książce, to uważam, że większość z nich zasługuje na co najmniej jedną powieść dotyczącą tylko i wyłącznie swojego życia. Matthew, prywatny detektyw, który po koszmarnym wypadku zrezygnował z pracy w policji; siostra Sary, dziewczyna, która przeżyła piekło na ziemi - to tylko przykłady postaci, których historie zostały wplecione do "Obserwuję cię" (według mnie odrobinę przyćmiewając główny wątek), a o których można by było napisać osobne powieści... Kto wie, może nawet lepsze od recenzowanego właśnie przeze mnie thrillera?

Wiem jedno: przesada nikomu nie wychodzi na dobre. I choć thrillery raczej nie służą do opowiadania zabawnych, miłych historyjek, to ilość nieszczęść w "Obserwuję cię", jest wręcz... absurdalna. I choć ta książka bardzo mi się podobała, to przez tą przesadę, która strasznie drażni mnie w czasie lektury, muszę trochę obniżyć jej ocenę, a wierzcie mi: naprawdę żałuję, że muszę to zrobić, bo to powieść warta poświęconego jej czasu. Dla wielbicieli thrillerów to lektura obowiązkowa, dla pozostałych czytelników ciekawa, choć nieco przesadzona historia.

Moja ocena: 7/10



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania "Obserwuję cię" dziękuję wydawnictwu SQN oraz czytampierwszy.pl/