#21 Podpalacz, Wojciech Chmielarz - smutne prawdy ukryte w poczytnym kryminale [RECENZJA]

"Poczuła pieczenie - tysiące małych, rozgrzanych do czerwoności węgielków wbijających się w jej skórę, policzki usta, gardło, płuca. Zapach spalonego mięsa i smród zwijających się pod wpływem temperatury w czarne strzępy włosów."

Cześć, mole książkowe! Nie tak dawno miałam okazję sięgnąć po "Podpalacza", debiut Wojciecha Chmielarza i pierwszy tom cyklu o Jakubie Mortce. Było to także moje pierwsze spotkanie z tym autorem - lubianym autorem, co warto zaznaczyć - więc oczekiwania miałam spore, choć niewygórowane. Liczyłam na przyjemną lekturę i chęć poznania dalszych losów Kuby, gdy już tę lekturę będę miała za sobą. I nie zawiodłam się, chociaż... Ale! Na to "chociaż" przyjdzie pora w dalszej części recenzji. Zacznijmy od poznania bohaterów i ogólnego zarysu naszej historii. 

"Mieszkasz w Polsce, chłopie, tutaj jak ktoś ma okazję wpakować cię w szambo, zrobi to dla samej radości patrzenia, jak się w nim taplasz."

Gdy w zimową noc w płomieniach ginie biznesmen, a jego żona z powodu poważnych obrażeń trafia do szpitalna, najwygodniej byłoby uznać, że doszło do zwykłego wypadku i zamknąć sprawę, zanim na dobre się zacznie rozkręcać. I zająć się czymś pożyteczniejszym. Tak przynajmniej myśli komisarz Mortka, pojawiając się na miejscu zdarzenia. W końcu musi się jeszcze zająć dzieciakami. I przesadnie przy tym nie zdenerwować byłej żony, którą nawet po rozwodzie do szału doprowadza jego pracoholizm. Gdy jednak okazuje się, że doszło do podpalenia - i to prawdopodobnie niejednego w tej okolicy - komisarz postanawia zakasać rękawy i zabrać się do pracy. Nie wie jeszcze, że tym samym wszedł na bardzo niebezpieczną ścieżkę... i że jego przeciwnicy nie zawahają się przed niczym, by go uciszyć, gdy już wpadnie na ich trop. 

A on zrobi wszystko, by ich dopaść. Bo choć na początku ta sprawa niezbyt go interesuje, to z czasem zaczyna ją traktować personalnie. I pragnie ukarać tych, którzy na to zasłużyli. 

Co z tego wyniknie? Ha, to już musicie odkryć sami, sięgając po tę książkę. A sięgnąć warto po nią choćby dla - często ponurego - humoru, jaki serwuje nam Wojciech Chmielarz. I dla genialnego zakończenia - nieprzesadzonego, a jednak w ciekawy sposób zamykającego najistotniejsze w "Podpalaczu" wątki.

I mówcie co chcecie, ale według mnie epilog to najlepszy fragment tej książki!  A przynajmniej taki, który sprawił, że poczułam mściwą satysfakcję. Zaintrygowani? Tylko, broń Boże, nie czytajcie go przed rozpoczęciem lektury - zepsujecie sobie całą zabawę, a chyba nie to jest naszym celem, prawda?

Debiutancka powieść Wojciecha Chmielarza pisana jest dość prostym językiem, co w połączeniu ze stylem autora sprawia, że "Podpalacza" czyta się bardzo szybko i przyjemnie, choć nie zawsze pan Chmielarz przedstawia czytelnikowi przyjemne obrazy. Obrazy niezbyt miłe dla oka, bo często do bólu... prawdziwe. Bo boli nas świadomość, że istnieją ludzie, którzy są sadystami, którzy z nudów biją swoje żony, zaś one trwają przy nich mimo wszystko, zawsze wierne... podczas gdy często z błahych powodów rozpadają się do tej pory wzorowe i kochające się rodziny. Takie i inne, podobne obrazki przedstawione w "Podpalaczu" sprawiają, że nie jest to jedynie czytadło służące do zabicia nudy, ale też powieść, która skłania do refleksji, powieść z ukrytym przekazem. I to jej kolejny atut.

A co w debiucie Wojciecha Chmielarza nie grało? Ha, to co rzuciło mi się parę razy w oczy, to zmarnowany potencjał niektórych fragmentów powieści. Mam na myśli kwestię budowania napięcia i rozładowywania go w odpowiednim momencie. Napompowanie balonika do jednej piątej i smętne spuszczenie powietrza to trochę kiepski plan, jeśli ów balonik równie dobrze mógł zaserwować nam wielkie bum, zdolne przyprawić jakąś wyjątkowo nerwową osobę o zawał, prawda? Szczególnie widoczne było to przy pewnej scence z psem, która naprawdę miała potencjał... a zburzony został on jednym niepotrzebnym zdaniem. Jeśli znacie "Podpalacza", pewnie domyślacie się, o co dokładnie mi w tej chwili chodzi... a ja tego nie zdradzę, by nie ujawniać niepotrzebnie treści książki. 

Podsumowując: "Podpalacz" to ciekawy, choć nieidealny debiut Wojciecha Chmielarza. Zobaczymy, co będzie dalej.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania "Podpalacza" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Marginesy!