#30 Mury, Hollie Overton - (nie)schematyczny thriller [RECENZJA]

Gdyby tak przeprowadzić prosty eksperyment i zapytać kilkunastu czytelników o cechę charakterystyczną dla większości thrillerów, odpowiedzieliby oni pewnie, że jest nią... schematyczność. I pewnie mieliby rację. W końcu ile to razy w czasie lektury jakiejś książki tego typu porównywaliśmy ją do innych thrillerów, by ostatecznie stwierdzić, że o ile różnią się między sobą detalami, to ich struktura i tak pozostaje niezmieniona? Oczywiście zdarzają się chlubne wyjątki od tej reguły, ale nie oszukujmy się: znaleźć thriller, który wymyka się wszelkim schematom, a jednocześnie nie traci na swej wartości, jest naprawdę trudno. 

Czy "Murom" się to udało? Ha - i tak, i nie. Za chwilę wytłumaczę wam, dlaczego doszłam do takiego wniosku. Na razie jednak postaram się odrobinę przybliżyć wam tematykę tej powieści.

Opowiada ona o losach kobiety o imieniu Kristy. Nigdy nie było jej lekko w życiu. Swoją matkę straciła stanowczo za wcześnie; za wcześnie też sama się nią stała. Mimo to udało jej się skończyć szkołę i znaleźć zatrudnienie w Murach - więzieniu, w którym na swoje egzekucje czekają wszelkiej maści potwory i zwyrodnialcy. Nie o takiej pracy marzyła, to prawda - a jednak właśnie ona zapewnia godny byt jej, jej schorowanemu ojcu i jej nastoletniemu synowi. Dlatego też nawet przez myśl by jej nie przeszło, by rzucić ją dla innej, prostszej i przyjemniejszej. Jest jedyną żywicielką rodziny - nie może sobie na to pozwolić.

Wszystko zmienia niefortunny wypadek, do którego dochodzi w szkole jej syna. Kristy postanawia poszukać sprawcy tego zamieszania i tak trafia na Lance'a - nauczyciela jej dziecka. Choć z początku nie jest ona do niego zbyt pozytywnie nastawiana, to z czasem zaczyna w niej kiełkować uczucie do Lance'a. Po jakimś czasie mężczyzna prosi ją o rękę - ona zaś zgadza się bez wahania. Jest przekonana, że Lance to "ten jedyny". Nie bez powodu zresztą - nigdy przecież nie dał jej on powodu do tego, by myślała o nim w inny sposób. To dobry człowiek, jak sądzi Kristy i ludzie z jej otoczenia. Dobry, kochający, życzliwy. Odpowiedzialny. Wyrozumiały. Mądry. Krótko mówiąc: ideał. Najlepszy kandydat na męża i towarzysza samotnej matki.

Jednak po ślubie piękna fasada pęka, ukazując prawdziwe oblicze Lance'a. Od tej pory Kristy żyje w strachu - o siebie i o swoją rodzinę. Jednak nikt oprócz kobiety nie dostrzega zmian, jakie zaszły w jej mężu. Wszyscy nadal uważają go za dobrego człowieka; ona zaś nie ma odwagi nikomu powiedzieć o piekle, jakie przeżywa we własnym domu. Dobrze wie, że i tak nikt jej nie uwierzy... i boi się konsekwencji, które niosłoby ze sobą zdradzenie komukolwiek tej tajemnicy. 

Wtedy z pomocą przychodzi jej jeden ze skazańców zamkniętych w Murach. Twierdzi, że Kristy ma szansę ocalić siebie i rodzinę... jeśli tylko nie zabraknie jej odwagi, by uczynić coś strasznego.

Czy Kristy zdoła popełnić przestępstwo doskonałe?

Jak więc widzicie, mamy tu do czynienia z bardzo ciekawym, nieschematycznym zabiegiem, czyli umieszczeniem części wydarzeń w więzieniu dla osób skazanych na karę śmierci. W dodatku jednym z najważniejszych bohaterów "Murów" jest właśnie więzień czekający na swoją egzekucję. Zostaje tu więc poruszona kwestia kar śmierci i ich etyczności. Czy w dwudziestym pierwszym wieku powinno się dokonywać egzekucji? Czy ktokolwiek ma prawo odbierać drugiej osobie życie? I jak ma się to do błędów lub niedopełnienia czynności w czasie śledztwa? Co jeśli śmiertelny zastrzyk otrzyma niewinna osoba?

To nie jedyne pytania, na które w swojej powieści próbuje odpowiedzieć Hollie Overton. Pyta tu też o to, czy każdy człowiek jest człowiekiem; czy by ochronić jedno życie, można poświęcić drugie... i czy w ogóle powinniśmy rozważać taką możliwość. Ważnym problemem poruszanym w tej powieści jest także przemoc w małżeństwie i niemoc kobiet uwięzionych w toksycznych związkach. Pewnie niejednokrotnie sami zastanawialiście się, czemu jakaś kobieta z waszego otoczenia po prostu nie opuści swojego męża, gdy ten jest wobec niej okrutny. "Mury" są odpowiedzią na to pytanie - tym bardziej, że gdyby nie tragiczna przeszłość mamy naszej autorki, powieść ta pewnie nigdy by nie powstała. Hollie potrafi w bardzo realistyczny sposób opisać sytuację kobiety, która za późno zorientowała się, że wzięła sobie za  męża potwora. Kobiety zastraszanej, gnębionej. Kobiety, która nie może zrobić nic, by poprawić swój byt.

Tylko... czy na pewno? Czy naprawdę jest to sytuacja bez wyjścia?

Jak widać, nie do końca. Jeśli tylko ma się trochę odwagi... lub szczęścia... można wyrwać się z sideł zła. Pytanie brzmi: w jaki sposób? Czy wyjście, które postanawia wykorzystać Kristy, bohaterka "Murów", jest właściwe?

Na to pytanie każdy czytelnik powinien sam sobie odpowiedzieć po zapoznaniu się z "Murami". Ja natomiast pragnę znów skupić się temacie, od którego przed chwilą odrobinę odbiegłam, czyli na schematach obecnych (albo i nie) w recenzowanej przeze mnie powieści Hollie Overton.

Jak już wcześniej wspomniałam, bardzo ciekawym zabiegiem okazało się wprowadzenie do tej książki wątku więzienia i znajdujących się w nim skazańców. Nie jest to jednak jedyne nietypowe rozwiązanie, na jakie zdecydowała się nasza autorka.

Weźmy na tapet chociażby naszą Kristy. Zastanówcie się: co spotkałoby bohaterkę przeciętnego thrillera, gdyby jako młoda dziewczyna zaszła w ciążę? Ostracyzm ze strony najbliższych? Odrzucenie? No właśnie, pewnie na tak zostałby poprowadzony wątek Kristy w znacznej części tego typu książek. Tu zaś - choć znajomi się od niej odwrócili - jej więź z ojcem, najbliższą dla niej osobą, tylko się zacieśniła. To dość nietypowy zabieg i muszę przyznać, że przypadł mi do gustu - tak samo, jak pojawienie się wśród najważniejszych bohaterów postaci pewnego skazańca...

Nie mogę jednak powiedzieć, że "Mury" są całkowicie pozbawione schematycznych rozwiązań. Spójrzmy chociażby na wątek przemocy w rodzinie - pojawia się on w naprawdę wielu thrillerach, więc Hollie Overton nie mogła nas raczej na tym polu niczym zaskoczyć. A mimo to parę razy jej się to udało, więc - jak widać - nawet ze schematycznego wątku można zrobić coś ciekawego.

Z kolei zakończenie tej powieści niezbyt przypadło mi do gustu. Wydaje mi się, że było za proste i za... nudne. Choć z pewnością różniło się od zakończeń innych thrillerów.

Podsumowując: "Mury" to thriller wprawdzie nie całkiem wolny od wszelkiej maści schematów, ale z pewnością zawierający ich niewielką ilość. Choć to nie zawsze działa na jego korzyść - czego dowodem jest chociażby jego zakończenie. Warto też zaznaczyć, że "Mury" opowiadają o sprawach ważnych, trudnych. Czy warto czytać tę powieść? Jak najbardziej! Może nie jest to mrożąca krew w żyłach historia... ale na pewno ciekawa i interesująca. Polecam!

 Moja ocena: 7,5/10
Wydawnictwo Czarna Owca