#54 Seryjni mordercy - suma wszystkich lęków, Urszula Szczęch - studium zabójcy w zjadliwym wydaniu [RECENZJA]

Cześć, cześć! Dziś przychodzę do was z dość nietypową jak na mnie recenzją, bowiem "Seryjni mordercy" to książka należąca do literatury faktu - a taką rzadko mam okazję zrecenzować, z racji tego, że sięgam raczej po beletrystykę. Ale do rzeczy: warto, czy nie warto po nią sięgać? Zaraz się dowiecie!

Mordercy wywołują w nas skrajne uczucia. Choć ich czyny nas przerażają czy wręcz napawają obrzydzeniem... to z drugiej strony ich umysły nas fascynują. Dlatego też media wiedzą, że można nas bezkarnie zasypywać kolejnymi doniesieniami o brutalnych morderstwach; dlatego tak chętnie sięgamy po kryminały i thillery. Chcemy wiedzieć. Wiedzieć, co się dzieje w głowie szaleńca, co popchnęło go do tak okropnego czynu, czy był świadomy tego, co robi, czy żałuje - albo czy w ogóle jest w stanie żałować, czuć cokolwiek.



Na wszystkie te pytania próbuje odpowiedzieć w swej książce Urszula Szczęch. Książce, która nie jest typowym dziełem literatury faktu, bowiem autorka suche fakty - mimo iż przedstawione w interesujący sposób - często okrasza własnymi dygresjami, pozwalając sobie na odrobinę subiektywizmu, co dla mnie jest jedną z niewątpliwych zalet tej książki, gdyż dzięki temu zyskuje ona na autentyczności.

A jakiego rodzaju fakty znajdziemy w tej niezbyt obszernej książce?

"Seryjni" podzieleni są na trzy części. W pierwszej czytamy o "Psychopatologii seryjnego mordercy", czyli, mówiąc po ludzku, dowiadujemy się, skąd takie a nie inne zachowania pojawiają się u wszelkiego rodzaju szaleńców i skąd one się biorą. Mogą być one uwarunkowane genetycznie, mogą być też nabyte - na przykład na wskutek urazu głowy, choroby bądź traumy z dzieciństwa. Powodów, dla których przyszli mordercy decydują się zejść na złą ścieżkę (bądź też są do tego zmuszeni, na przykład przez "głosy" czy halucynacje), jest naprawdę wiele. Pamiętajmy jednak, że niektórzy z nich mogą pochodzić z dobrych domów i pozornie być normalnymi ludźmi - jak chociażby Ted Bundy. Rozmowę z nim możecie znaleźć w podrozdziale "Studium przypadku", a on sam jest przez autorkę wielokrotnie wspominany.



"Jest jednak sposób, który w 100% działa profilaktycznie na sprawcę [...]. To śmierć dla seryjnego mordercy".

W drugiej części autorka zastanawia się, jak można - i czy można - zapobiegać morderstwom. Podaje przykłady środków profilaktycznych, leczniczych i represyjnych (czyli kar wymierzanych przestępcom). Porównuje ze sobą osoby cierpiące na psychopatię, socjopatię, charakteropatię i schizofrenię, wyjaśniając, na czym właściwie polegają te zaburzenia/choroby i jak można próbować je leczyć. Zastanawia się też, czy kara śmierci powinna być dozwolona, czy nie.

"To, że w stosunku do chorych psychicznie od wieków stosowano metody najbardziej agresywne i nieludzkie, świadczy o tym, jak silny był lęk przed nimi".

Ostatnia część jest najbardziej "prawnicza" ze wszystkich. Przybliża czytelnikowi polski KK, wyjaśnia, co to modus operandi i jak może być wykorzystywany przez śledczych oraz opowiada o metodach pomagających w schwytaniu zabójcy, takich jak osmologia, grafologia, fonoskopia czy traseologia.

Jak więc sami widzicie, w tej książce możemy znaleźć praktycznie same podstawowe informacje o seryjnych mordercach. Nie jest to jednak nic złego - dla osób zainteresowanych tematem od niedawna może być świetnym wstępem do innych, trudniejszych i poważniejszych lektur. Poza tym znajdziecie tu kilka ciekawostek i faktów, które raczej są pomijane w tego typu publikacjach. Mimo wszystko liczyłam jednak na coś więcej, więc czuję lekki niedosyt.

Posumowując: Nie jest to zbyt pozytywna książka - zresztą trudno się dziwić. Jest też dość ciężka, mimo niewielkiej ilości stron, więc jeśli nie przepadacie za literaturą tego typu - raczej odpuśćcie. Jeśli zaś od niedawna interesujecie się kryminalistyką bądź psychiatrią, powinna przypaść wam do gustu.

Moja ocena: 7/10
Wydawnictwo Psychoskok