#61 Koniec scenarzystów, Wojciech Nerkowski - o maj gad, co za Hollywood! [RECENZJA]

"W filmach, serialach i powieściach kryminalnych bohaterowie zawsze mają dziwaczne nazwiska. Kompletnie nierealne. Jakieś Moki, Sroki, Mordki, Uchyłki i Szadzie. Oraz imiona w stylu Ebenezer. A my jesteśmy zwyczajni Leśniewscy. Sylwia i Kuba".

Zaczytujecie się w komediach kryminalnych? Lubicie niebanalne historie i ciekawych bohaterów? W takim razie zerknijcie na recenzję "Końca scenarzystów", by przekonać się, czy na pewno przypadnie wam do gustu. 

Od razu uprzedzam: nieznajomość pozostałych tomów serii nie przeszkadza (w najmniejszym nawet stopniu) w odbiorze powieści. Jeśli więc obawiacie się, że czegoś nie zrozumiecie i przez to nie będziecie mogli czerpać przyjemności w lektury, to bądźcie spokojni - do niczego takiego nie dojdzie. A skoro to jest już jasne, przejdźmy do tej "najwłaściwszej i najbardziej na temat" części recenzji.



Bohaterami "Końca scenarzystów" są Sylwia i Kuba - dwoje scenarzystów. I rodzeństwo, nawiasem mówiąc. Jeśli więc liczyliście na jakiś wątek romantyczny między głównymi bohaterami, to muszę was, niestety, rozczarować. Takich oczywistych, słodko-mdławych i naciąganych do granic możliwości wątków tu nie znajdziecie. Ale! Jak już wspomniałam, Sylwia i Kuba to scenarzyści. Co więcej, są to scenarzyści, którzy właśnie dostali pracę w... Hollywood. Spełnienie marzeń, nieprawdaż? Cóż, nie do końca. Gdy bowiem docierają na miejsce, niemal od razu natykają się na trupa, zaś Sylwia dowiaduje się o zaginięciu pięknej aktorki. Rodzeństwo postanawia rozwiązać te zagadki na własną rękę... co nie wszystkim przypadnie do gustu. 

Tajne stowarzyszenia, rosnąca liczba podejrzanych, coraz więcej tropów (i trupów)... Jaki będzie finał tej historii?

Cóż, by się tego dowiedzieć, musicie sięgnąć po "Koniec scenarzystów" - a naprawdę warto, wierzcie mi. Choć teoretycznie jest to kryminał i nie brakuje tu zagadek, tajemnic i trupów, to jednak jest to książka bardzo lekka i przyjemna... ale i z dość nieoczywistym zakończeniem. Nie wyjaśnię wam, dlaczego, bo wtedy chyba zdradzę zbyt wiele... ale mam drobną podpowiedź: wskazówkę, co znajdziecie w zakończeniu, odszukacie na pierwszych stronach "Końca scenarzystów".



Niewątpliwą zaletą tej książki jest zawarty w niej humor - czyli, krótko mówiąc, mnóstwo ironii, zabawne dialogi, komizm sytuacyjny... a przede wszystkim świetni, wyraziści bohaterowie, bez których cała ta otoczka na nic by się nie zdała. 

" - O maj gad, jesteś siur? - zapytała dramatycznym tonem Dżolanta.
- Tak, jestem siur! A ty nie bądź siurnięta z tymi swoimi podejrzeniami".

Pierwszą postacią, o której warto wspomnieć jest właśnie Dżolanta. Dość płytka i głupiutka... I przy okazji kalecząca na przemian język polski i angielski w tak genialny sposób, że nie można się nie uśmiechnąć, natrafiając na sceny z jej udziałem. A gdy na horyzoncie pojawia się też Kuba, robi się naprawdę ciekawie. Dlatego też - choć z miejsca polubiłam Sylwię i Kubę - to właśnie ten duet jest chyba moim ulubionym - a z pewnością według mnie najzabawniejszym! Dodajmy do tego jeszcze perypetie sercowe rodzeństwa oraz prowadzone między nimi dialogi... i komedia gotowa. A że raz na jakiś czas pojawi się jakiś trup i istnieje spore prawdopodobieństwo, że tym trupem będzie albo Kuba, albo Sylwia... no cóż, nie zmienia to faktu, że bardziej niż z kryminałem (choć ciekawym - ale o tym za chwilę) mamy tu do czynienia z komedią. 

"Kuba prawie krzyknął ze strachu, bo nagle zaatakował go jakiś wychudzony, zmutowany szczur na szczudłach (...).
- O Jezu! Co to?!
- No Alexander, przecież mówię. Nasz dzidziuś kochany.
- Ty to urodziłaś?!
(...)
- No nie bądź głuptaskiem (...). To piesiunio! Charcik! Włoski! Rasowy! Maj preszes!"

Trzecią zaletą tej książki jest naprawdę bardzo ciekawie skonstruowany wątek zagadki kryminalnej. I choć czytelnik - czytając "Koniec scenarzystów" - nie czuje tego mroku i niepokoju, który cechuje większość kryminałów, nadal z zaciekawieniem śledzi poczynania naszych bohaterów. Szczerze mówiąc... nie podejrzewałam, że osobą winną okaże się akurat ta konkretna postać. I to zaskoczenie to jak dla mnie kolejny znaczący plus.

Podsumowując: "Koniec scenarzystów" to lektura obowiązkowa dla każdego wielbiciela komedii kryminalnej. Jeśli szukacie powieści nieoczywistej, z ciekawym wątkiem kryminalnym i mnóstwem humoru, koniecznie po nią sięgnijcie. W pakiecie otrzymacie przezabawne dialogi. Polecam!

Moja ocena: 8/10 
Wydawnictwo Czwarta Strona