#63 Oczami Alexandry, Natasha Bell - thriller dla sztuki [RECENZJA]

"Cierpienie można przemienić we władzę. Kontrolując ból, zyskujemy kontrolę nad wszystkim".

Tym razem zacznę od końca.

Finał "Oczami Alexandry" był tak dziwny i nienormalny, że z miejsca trafił na moją listę najlepszych zakończeń tego roku... ale na pewno nie tych najbardziej zaskakujących - dość szybko doszłam bowiem do wniosku, że ta historia może skończyć właśnie w ten sposób. Nie pytajcie, dlaczego tak łatwo mi odgadnąć właśnie te najdziwniejsze i nienormalne zakończenia. W każdym razie u statystycznego czytelnika finał "Oczami Alexandry" powinien wywołać szczękoopadnięcie i oczowytrzeszcz. Chyba że... nie da się oszukać. Pamiętajcie: narrator też może kłamać. I to z powodzeniem.

My, czytelnicy, przyzwyczailiśmy się już do tego, że narrator jest z nami szczery - w końcu trzecioosobowy nie ma powodu, by kłamać, zaś w przypadku pierwszoosobowego mamy dostęp do jego myśli... więc już na wstępie możemy założyć, że obraz, jaki zaserwuje nam każdy z nich, nie będzie przekłamany. Natasha Bell w swojej książce udowadnia nam, że jest to założenie błędne... i to właśnie jedna z zalet "Oczami Alexandry"


O czym opowiada ta książka? Cóż... pozwólcie, że tym razem posłużę się oficjalnym opisem - nie chcę przez przypadek zdradzić zbyt wiele.

Alexandra Southwood wiodła szczęśliwe życie wraz z kochającym mężem, Markiem, i dwiema ślicznymi córeczkami. Teraz, zamknięta w czterech ścianach wbrew swojej woli, ogląda urywki wiadomości, w których zrozpaczony Marc błaga widzów o informacje na temat miejsca pobytu żony.

Cierpienie i rozpacz Marca są wszechogarniające. W trakcie poszukiwań policja znajduje zakrwawione rzeczy Alexandry i rozpoczyna śledztwo w sprawie morderstwa. Marc nie zgadza się z wersją śledczych i sam postanawia odkryć prawdę. Udaje się w podróż przez mroczny labirynt sekretów i pasji żony, konfrontując się z prawdą na temat ukochanej kobiety…

Alexandry Southwood to jedna z tych postaci, których nie da się lubić, ale jednocześnie jest się w stanie chociaż trochę je zrozumieć. Ta kobieta ma dość skomplikowaną osobowość i choć z początku może nam się wydawać, że jej życie jest proste i zwyczajne, to ono wcale tak nie wygląda. Im więcej dowiadujemy się na temat Alexandry, tym bardziej nasza sympatia do niej maleje... zaś my sami jesteśmy zdumieni tym, jak naprawdę zachowuje się nasza bohaterka... i w jak perfidny od samego początku okłamywała nas, czytelników. Może właśnie dlatego lektura "Oczami Alexandry" sprawiła mi taką frajdę?




"Dawniej mój czas był uporządkowany. Podzielony na dni i semestry, z wyznaczonymi terminami i spotkaniami. A teraz nie mam nic poza smugą światła, dzięki której wiem, że rozpoczął się nowy dzień (...)".

Wydaje mi się, że powieść "Oczami Alexandry" powinna przypaść do gustu także osobom, które interesują się sztuką. Otóż nasza bohaterka jest... artystką. Ale nie taką, która tworzy ugrzecznione obrazy olejne w pastelowych kolorach, co to, to nie. Zresztą - jeśli chcecie się przekonać, jaki rodzaj sztuki preferuje nasza bohaterka, zajrzyjcie do "Oczami Alexandry". Możecie się troszkę zdziwić.

Czego zabrakło mi w tej książce? Właściwie tylko jednej rzeczy: umiejętnego budowania napięcia. Przy tego typu lekturze czytelnik powinien siedzieć jak na szpilkach, z niecierpliwością przewracając strony... a tu tak z pewnością nie było. Było interesująco, ciekawie, pojawiło się świetne zakończenie... ale zabrakło napięcia. Niestety.


Podsumowując: "Oczami Alexandry" to interesująca książka o nietuzinkowym zakończeniu... i z narratorem nieprzypominającym swoich odpowiedników. Powiedzcie sami - wpadlibyście na to, że narrator może... kłamać? No właśnie. Jeśli już to was zaintrygowało, "Oczami Alexandry" to z pewnością lektura dla was!

Moja ocena: 7/10
Wydawnictwo Czarna Owca 
Tłumaczenie: Grażyna Woźniak