#66 Zostań w domu, Agnieszka Pietrzyk - terroryści w Elblągu [RECENZJA]

"Ludzie to jednak myślą tylko o sobie. Beztrosko zabijają się w wigilię i tym samym psują święta innym."

Cześć, kochani! Dziś przychodzę do was z recenzją powieści "Zostań w domu" autorstwa Agnieszki Pietrzyk, która ma właściwie tylko jedną wadę - ale o tym za chwilę. Na razie przejdźmy do opisu fabuły.

W pewien piękny, wigilijny wieczór mieszkańcy elbląskiego bloku otrzymują wiadomość, w którą z początku trudno im uwierzyć: w wieżowcu są terroryści, zaś oni sami są zakładnikami. Większość z nich początkowo uznaje to za głupi żart... jednak kiedy ginie pierwszy z mieszkańców, ogarnia ich przerażenie. Tym bardziej, że terroryści za kilka godzin mają wyznaczyć kolejną ofiarę... 

Jeśli jednak sądzicie, że jest to jedyny rozbudowany wątek w tej powieści, to się mylicie. Tu każdy bohater ma swoje pięć minut, a im bardziej jest nienormalny lub im więcej ma problemów, tym więcej czasu poświęca mu autorka. Mamy tu nie tylko terrorystów, ale zbrodniarzy, którzy chodzą wolno mimo swych przewinień, oszustów, psychopatów... ale nie czujemy się przytłoczeni taką ilością ludzi "z marginesu" - co więcej, to właśnie oni "budują" klimat powieści. No, może z wyjątkiem niejakiego Patryka, który moim zdaniem został stworzony wręcz po macoszemu. Szczególnie w czasie czytania "uwierały" mnie jego myśli - brakowało w nich takiego prawdziwego, mrocznego szaleństwa, za które tak uwielbiam bohaterów jego pokroju (jakkolwiek by to nie brzmiało). Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć, z czego wynika ta wpadka autorki: po prostu bardzo trudno oddać na papierze w taki realistyczny, mroczny sposób, co dzieje się w głowie osoby chorej psychicznie... ale z drugiej czuję ogromny niedosyt, bo Patryk mógł być jedną z moich ulubionych postaci w tej książce. Ale cóż: mówi się trudno i żyje się dalej... a przede wszystkim przechodzi się do kolejnego aspektu "Zostań w domu", który mam zamiar omówić. I chyba napiszę teraz krótko o wspomnianej już przeze mnie wcześniej wadzie tej książki.

"Zabił młodą kobietę, jest mordercą, który spokojnie je kolację wigilijną w towarzystwie najbliższej rodziny. Nie dręczyły go wyrzuty sumienia, nie było mu żal młodego życia, które odebrał, nie myślał o rodzicach swojej ofiary. Martwił się o siebie. Czy zapomni? Czy za rok usiądzie do wigilii spokojniejszy? A może spędzi ją w towarzystwie kolegów z celi? Tego bał się najbardziej, sprawiedliwości."


Jaka to wada? No cóż... książka mi się okropnie dłużyła. Wprawdzie tylko momentami, bo przez znaczną część czasu świetnie się bawiłam, ale w thrillerze takie "dłużyzny" są moim zdaniem strasznie irytujące i dlatego o nich wspominam.

Nie zrozumcie mnie źle: ta książka była ciekawa. Z zainteresowaniem śledziłam losy naszych bohaterów, chciałam rozwikłać wszystkie zagadki... ale gdybym mogła to czynić na mniejszej ilości stron, naprawdę byłabym zachwycona. 

Wiecie: nie mam nic przeciwko książkowym "grubaskom". Co więcej, uwielbiam książki o sporej ilości stron. Jednak to, co genialnie sprawdza się w fantastyce, w thrillerach niestety okazuje się czasami gwoździem do trumny. Na szczęście jednak w "Zostań w domu" trumny nie znalazłam, ale ten gwóźdź pozostał. A szkoda, bo gdyby nie to, byłby to naprawdę genialny thriller i - dosłownie - trzymający w napięciu do samego końca thriller. Tu trzymał w napięciu, ale... z przerwami. 

"Musiał kogoś skazać na śmierć. Ale kogo? Straszne pytanie, na które było mnóstwo odpowiedzi, prawie dwieście, bo aż tylu ludzi zamieszkiwało ten wieżowiec. Tylko jedna z odpowiedzi była poprawna, jak w teleturnieju. Kto ma zginąć? Kto?"

"Zostań w domu" to jednak przede wszystkim świetnie przedstawione relacje międzyludzkie osób znajdujących się w sytuacji zagrożenia życia. Wydaje wam się, że część z nich zachowuje się nienaturalnie? No cóż, moim zdaniem wręcz przeciwnie. Nie sądzę, by wszyscy zakładnicy w czasie ataku potrafili zachować zdrowy rozsądek. Autorka skupia się na tych osobach, które albo postanawiają w takiej sytuacji działać... albo są na tyle nienormalne, że warto im tę uwagę poświęcić. 


Podsumowanie: Mam drobny problem z tą książką. Niby jest ciekawa, o wielowątkowej fabule, z nietuzinkowymi bohaterami... a mimo to zdarzało mi się "przysypiać" w kilku momentach, bo po prostu mi się dłużyły. Wiecie: generalnie jestem wielką fanką książek o sporych gabarytach, ale w tym konkretnym przypadku uważam, że książce nie zaszkodziłoby jej skrócenie. Ale i tak sądzę, że warto zostać w domu i ją przeczytać - w końcu jak często spotykamy w polskich książkach motyw aktu terrorystycznego? Wierzcie mi: nie jest to jedyny wątek w tej powieści, który nieco wytrąci was z równowagi, bo tam prawie każdy bohater próbuje ukryć przed innymi swoje większe lub mniejsze grzeszki, a niektórzy nawet.... zbrodnie!

Moja ocena: 7/10 
Wydawnictwo Czwarta Strona