#69 Uwięzieni, Debra Jo Ummergut [RECENZJA]

Wyobraźcie sobie, że w szkole średniej spotykacie ideał. Osobę, która przyćmiewa swym blaskiem wszystkich innych uczniów waszej szkoły. Osobę, w której z miejsca się zakochujecie... ale ona nie ma o tym pojęcia. 

Wyobraźcie sobie, że po latach natrafiacie na nią ponownie... ale w nieco innych okolicznościach. Wyobraźcie sobie, że jesteście więziennymi psychologami... a pewnego dnia w waszym gabinecie pojawia się wasza dawna (?) miłość. Jako pacjent. Więzień. Bo ta osoba... popełniła brutalne przestępstwo. 

Co byście zrobili w takiej sytuacji?


Na to pytanie musi sobie odpowiedzieć bohater "Uwięzionych" - niejaki Frank. Jego pacjentką jest Miranda - dziewczyna... a właściwie kobieta, którą pokochał wręcz obsesyjną miłością, będąc jeszcze uczniem. Wie, że popełniła ona błąd, potworny błąd... ale on sam też nie jest bez grzechu. I ma obsesję. Obsesję na puncie Mirandy. I choć początkowo nie jest w stanie przyznać przed samym sobą, zrobiłby absolutnie wszystko, by zachować ją tylko dla siebie. Na zawsze. 

Jak więc widzicie, mamy do czynienia z bardzo fajnym thrillerem... a przynajmniej na to wskazuje nam opis. No cóż: tak się składa, że wskazuje dobrze, bo "Uwięzieni" to thriller prawie genialny. Prawie. Ale! Do - właściwie jedynej - wady tej powieści przejdę za chwilę. Na razie słów kilka o jej zaletach.


Pierwszą z nich jest ciekawa narracja. Narratorów mamy dwóch - jeden z nich jest trzecioosobowy, ale wypowiadający się z perspektywy Mirandy. Wydarzenia przedstawiane są tu również z punktu widzenia Franka w formie dziennika albo czegoś w tym rodzaju. Pojawia się sporo retrospekcji, szczególnie u Mirandy, która wspomina wszystkie wydarzenia, jakie zaważyły na jej przyszłości. Im dłużej czytałam o niej, tym większe czułam dla niej zrozumienie i tym większą darzyłam ją sympatią. To nie jest osoba idealna, bo zrobiła kilka bardzo złych rzeczy... ale nie jest to też typowa antagonistka. Kim w takim razie jest? Ha - by się tego dowiedzieć, musicie sięgnąć po "Uwięzionych"! Naprawdę warto - napięcie cały czas rośnie, coraz więcej faktów wychodzi na światło dzienne... a my chcemy więcej i więcej! No cóż... przynajmniej do ostatnich stron, bo wtedy dzieje się coś, czego nie mogę przeboleć: pojawia się chaos. Zupełnie jakby autorka nie bardzo wiedziała, co chce nam przekazać i co zrobić z bohaterami. Trwa to tylko przez chwilę i po jakimś czasie się poprawia, bo ostatnie strony są w porządku... ale to, co dzieje się tuż przed nimi, to po prostu jakaś sieczka. Zupełnie jakby autorka pomyliła tekst finalny z brudnopisem. Szkoda, bo gdyby nie to, z czystym sumieniem wystawiłabym tej książce wyższą ocenę. 

Moja ocena: 7/10
Wydawnictwo Czarna Owca 
Przekład: Joanna Gładysek