#75 Kiedyś po ciebie wrócę, Agata Czykierda-Grabowska [RECENZJA]

Miałam problem z napisaniem tej recenzji, wiecie? Ta książka jest tak zła... tak kiepska, że nie potrafię tego pojąć. Naprawdę. Zawsze - nawet jeśli mam wobec książki poważne zarzuty - staram się znaleźć w nich coś pozytywnego. Bo jeśli widzę, że autor naprawdę się starał zrobić coś dobrze, ale po drodze popełnił błąd, jestem mu to w stanie wybaczyć. Dlaczego? Bo wiem, że następnym razem uda mu się tego błędu nie zrobić, że jest na dobrej drodze. A tu? Kurczę, nawet nie wiem od czego zacząć. Eh...


Może zacznijmy od zarysu fabuły. Ania - siostra Roksany - jakiś czas temu zaginęła. Roksana postanawia wrócić do rodzinnych stron by ją odnaleźć... a tam - ha, niespodzianka! - czeka na nią jej dawny przyjaciel, który dość szybko przestaje nim być, bo - jakżeby inaczej! - Roksana stwierdza, że koniecznie potrzebuje księcia z bajki, zaś Bartuś (bo tak jej Romeo się zwie) jest idealnym kandydatem na to stanowisko. A poszukiwania zaginionej siostry szybko schodzą na drugi plan. 

Cóż, może gdyby nie to, bohaterowie dość szybko odgadliby, kto jest jest winien zaginięcia Roksany. Obawiam się jednak, że przeszkodą mógł być nie tylko ten nadprogramowy związek Roksanki i Bartusia, ale również ich iloraz inteligencji. Dramatycznie niski, jak możecie się domyślić. A nic nie doprowadza mnie do szału tak - w przypadku bohaterów literackich, oczywiście - jak nieuzasadniona głupota. No i brak konsekwencji w budowaniu postaci. To też. I to też się w ich przypadku pojawia. Jakby autorka nie mogła się zdecydować, jakie cechy charakteru powinni mieć. W dodatku to Roksana jest narratorką, więc z góry jesteśmy skazani na jej przemyślenia, wywody na tematy pseudofilozoficzne oraz ochy i achy z serii "jaki ten Bartuś jest genialny" i "ojej, jaka ja biedna, że zniknęła mi siostra"... i tak w kółko. Ale ta bohaterka nie wzbudza współczucia. Nie, ona tak działa na nerwy, że po pewnym czasie miałam jej dość. I miałam gdzieś, co ją spotkało. Autentycznie.


Nie inaczej jest w przypadku Bartka - wybranka Roksany. Raz kreowany na bad boya, który z niczym się nie liczy, raz na rozsądnego, mądrego faceta, chwilę później na typowego pantofla, który nie ma nic do powiedzenia... niesamowicie mnie to denerwowało. Jedynymi postaciami, których byłam w stanie zaakceptować, to rodzice Roksany. W miarę autentyczni, choć niezbyt schematyczni - ale może odniosłam takie wrażenie, bo nie grali tu pierwszych skrzypiec i gdybym poznała ich bliżej, również miałabym wobec nich jakieś zastrzeżenia? W każdym razie właśnie rodzice Roksany byli dla mnie jakimś... hm... powiewem normalności w czasie czytania tej książki.

Sam powód zaginięcia Ani nie był ani zaskakujący, ani wstrząsający. Podobne można znaleźć w kiepskich thrillerach pisanych na kolanie. Ale może thriller to nie gatunek autorki? Może mieszanina romansu, thrillera i obyczajówki nie była w tym przypadku dobrym pomysłem? Cóż, skutek jest taki, że śledztwo Roksany nie uratowało tej książki. A szkoda, bo gdyby choć ono było intrygujące, oceniłabym tę książkę wyżej - bo to zaginięcie Ani zaintrygowało mnie, gdy czytałam opis tej książki. Okazało się, że była to tylko wydmuszka. Szkoda, naprawdę. Tym bardziej, że zaginięcia to temat smutny i ważny... a tu został przedstawiony w taki sposób, że czytelnika średnio obchodzi, jaki los spotkał młodą dziewczynę. Bez sensu, prawda? Tę historię powinno się przeżywać, powinno się być nią przerażonym... a tu? Nic. Zero. Null. Byłam zaskoczona, bo zazwyczaj tego typu historie ciężko mi się czyta... a po odłożeniu książki na półkę trudno mi o nich zapomnieć. Tym bardziej jestem rozczarowana. To książka z całkowicie niewykorzystanym potencjałem. Co tu dużo mówić - nie podobała mi się. I to nie dlatego, że nie lubię takich książek, bo lubię. Nie dlatego, że nie wcale czytam romansów - bo czytam i często trafiam wśród nich na perełki. W końcu nie dlatego, że nie lubię thrillerów - bo czytam ich naprawdę dużo. To po prostu słaba książka. I tyle.

W skrócie: po przeczytaniu tej książki mam odczucia podobne do tych z oglądania ósmego sezonu "Gry o tron" - dopóki przymkniesz oko na nieścisłości i bohaterów, którzy zmieniają swoje cechy charakteru na potrzeby scenariusza, wszystko jest w porządku. Ale jeśli nie potrafisz w ten sposób obierać książki czy serialu... no cóż, masz problem.

Nie będę odradzać wam jej lektury. Jeśli chcecie się przekonać, czy jednak przypadnie wam do gustu - proszę bardzo, sięgnijcie po nią. W końcu ilu czytelników, tyle opinii. Odnośnie tego tytułu słyszałam już i te skrajnie pozytywne i skrajnie negatywnie... więc jeśli potraficie przymknąć oko wymienione przeze mnie wady, czytajcie. Dla mnie jest to zdecydowanie najgorsza książka przeczytana w tym roku.

Moja ocena: 2/10
Wydawnictwo OMG Books