#81 Martwa woda || Ann Cleeves

Jeśli czytaliście "Błękit błyskawicy", doskonale wiecie, że autorka okrutnie potraktowała swojego bohatera. W związku z tym byłam bardzo ciekawa, jak potoczą się losy Pereza... i czy pozbiera się po tym, co się stało. Nic dziwnego więc, że gdy tylko zorientowałam się, iż w Polsce ukazała się już "Martwa woda", zaczęłam się cieszyć jak dziecko i wyczekiwać chwili, gdy wpadnie ona w moje łapki. W dodatku tom czwarty po prostu mnie zachwycił, więc nie martwiłam się tym, czy Ann Cleeves poradziła sobie i tym razem. I poradziła sobie naprawdę dobrze... ale nie porwała mnie tak, jak poprzednim razem. 

Tym razem ofiarą morderstwa jest Jerry Markham - dziennikarz, który podobno powrócił na stare, dobre Szetlandy, by - jak twierdzą jego bliscy - napisać pewien artykuł. Śledztwo prowadzi przyjezdna detektyw Willow (o której za chwilę napiszę parę słów...), której pomaga Jimmy Perez. Niestety nie jest on w najlepszej formie - strata, której doświadczył sześć miesięcy wcześniej, odcisnęła na nim trwałe piętno. Śledczy szybko dowiadują się, że jakiś czas wcześniej Jerry Markham zwiał do Londynu - akurat wtedy, gdy na jaw wyszły pewne niewygodne fakty dotyczące Evie Watt. Powiedzieć, że nie był zbyt lubiany na Szetlandach, to niedomówienie. A mimo to wrócił. By napisać artykuł? Możliwe. Ale jeśli tak, dlaczego został zamordowany? Czy mieszkańcy Szetlandów aż tak go nienawidzili? I co z tą całą sprawą ma wspólnego znajoma Pereza, która zaczyna zachowywać się coraz bardziej podejrzanie? 


Jeśli znacie twórczość Ann Cleeves, doskonale wiecie, że akcja jej książek nie pędzi na złamanie karku. Mimo to trudno się nudzić, czytając jej powieści. Napięcie jest wyczuwalne cały czas, a nowe fakty serwowane nam przez autorkę, szybko poszerzają krąg podejrzanych. Nie jest tu krwawo i brutalnie, lecz nie sprawia to, że kryminał przestaje być ciekawy. Nie pozwala na to magiczny, ale i mroczny klimat Szetlandów. Opisy Cleeves sprawiają, że w czasie lektury czuję się, jakbym naprawdę była na Szetlandach. Niesamowite uczucie! Aż mam ochotę odwiedzić to wspaniałe miejsce.

Autorka zdecydowanie poradziła sobie z poprowadzeniem "dalej" losów Pereza. Jego zmagania wypadają tu bardzo wiarygodnie i naturalnie, a mimo to nie przesłaniają tego, co w tej książce jest najważniejsze, czyli samego śledztwa. Jeśli więc jesteście ciekawi, co u Pereza, na pewno się nie zawiedziecie. Choć muszę zaznaczyć, że w tym tomie jest go troszkę mniej. Wszystko za sprawą Willow, do której mam raczej mieszane uczucia. Z reguły czuję do niej sympatię i podoba mi się jej podejście do życia, ale są chwile, gdy jej zachowanie mnie irytuje. Mam wrażenie, że czasem autorka przesadzała z uwydatnianiem pewnych cech charakteru Willow, co wyszło sztucznie - i właśnie to mnie najbardziej denerwowało. Szkoda, bo z Willow można było zrobić naprawdę intrygującą bohaterkę. Za to inna postać - pani prokurator - spodobała mi się o wiele bardziej. Więcej o niej nie mogę napisać, bo odegrała w tej książce dość ważną rolę - czy dobrą, czy złą, musicie już ocenić sami.



Samo śledztwo wypadło bardzo dobrze, choć nie wciągnęło mnie tak, jak to z "Błękitu błyskawicy". Wprawdzie z napięciem kartkowałam książkę, nie mogąc doczekać się finału, ale zabrakło mi tego "czegoś" z poprzedniego tomu. Mimo to bawiłam się świetnie i już nie mogę doczekać się kolejnego tomu.  

Moja ocena: 8/10
Wydawnictwo Czwarta Strona
Przekład: Sławomir Kędzierski