#85 Wołanie grobu | Simon Beckett

David Hunter to antropolog sądowy. Przed ośmiu laty należał do grupy dochodzeniowej badającej okoliczności śmierci brutalnie zamordowanych dziewcząt. Choć schwytany mężczyzna - Monk - przyznał się do zbrodni, nigdy nie ujawnił miejsca ukrycia zwłok. 

Po latach morderca ucieka z więzienia, chcąc zemścić się na ludziach, którzy doprowadzili do jego skazania. Hunter znów musi zaangażować się w sprawę brutalnych morderstw. Zbrodniarz jest na wolności, czas ucieka... a ktoś może ukrywać prawdę na temat śledztwa sprzed lat. W dodatku David musi zmierzyć się z własną tragedią, która odcisnęła na nim trwałe piętno. Czy morderca zostanie schwytany, zanim zabije kogoś jeszcze?

Nie jest to pierwsza książka z cyklu o Davidzie Hunterze, którą czytałam. Może dlatego niespecjalnie zdziwił mnie uroczy mini-wykład o tempie rozkładu zwłok, którym już na wstępie uraczył mnie autor. Zaciekawił mnie on jednak, bo wiedziałam, że jest on ściśle związany z wydarzeniami, w które za chwilę się zagłębię. Wrażliwych od razu uprzedzam: ta książka (wbrew pozorom) nie obfituje w jakoś szczególnie brutalne opisy zwłok i ich rozkładu, więc raczej nie będziecie czuć się nieswojo w czasie lektury. Chociaż...? Kto wie. W każdym razie nie odradzam nikomu lektury z tego akurat powodu. 


"Torf to wyjątkowa substancja (...). Jest nieprzyjaznym środowiskiem dla bakterii i insektów, które zazwyczaj zamieszkują ziemię pod naszymi stopami. Ubogi w tlen, o kwasowości zbliżonej do octu, świetnie konserwuje materię organiczną, zachowując ją jak okazy w słoju laboratoryjnym. W torfowiskach znajdowano całe kły mamucie, a ludzkie szczątki mogą w nich przetrwać setki lat w stanie prawie nienaruszonym. W latach pięćdziesiątych odkryto w duńskiej wiosce Tollund ciało mężczyzny zachowane tak doskonale, że z początku wzięto go za ofiarę niedawnego morderstwa. Miał sznur na szyi, więc prawdopodobnie rzeczywiście został zgładzony, ale ponad dwa tysiące lat wcześniej."

Olbrzymim plusem tej książki jest postać Davida Huntera. Narracja pierwszoosobowa pozwala nam lepiej go poznać, a gdy już to się stanie, wierzcie mi - nie da się go nie polubić. Widać, że to osoba niezwykle inteligentna, z poczuciem humoru i lekkim dystansem do wykonywanego przez siebie zawodu. Gdy tylko pojawił się w tej książce (oczywiście wraz ze wszystkimi swoimi przemyśleniami, które po prostu uwielbiam), od razu pomyślałam: "Hunter, jak ja za tobą tęskniłam!".



Śledztwo intryguje już od pierwszych stron. Poszukiwania zaginionych zwłok, aura bezsilności, ponure torfowiska, tragedia dotykająca Huntera, wkrótce ucieczka mordercy... to wszystko sprawia, że klimat książki po jakimś czasie staje się wręcz duszny. Gdyby nie pojawiający się raz na jakiś czas humor, powieść ta byłaby ponura i wręcz... smutna. Na szczęście jednak nastrój panujący w "Wołaniu grobu" nie przytłacza, przez co książkę czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. Choć cały czas czujemy napięcie, co jakiś czas zostaje ono rozładowane jakimś żartem czy komizmem sytuacyjnym - oczywiście w odpowiednich momentach.

Przejdźmy do zakończenia... i właśnie. Z jednej strony podobało mi się, ale z drugiej mocno mnie rozczarowało. Wiecie: jest zaskakujące, ładnie zwieńcza całą powieść i tak dalej... ale jednak mam wrażenie, że było ono trochę za bardzo schematyczne, typowe dla większości przeczytanych przeze mnie thrillerów. Szkoda.

Moja ocena: 8/10
Wydawnictwo Czarna Owca
Tłumaczenie: Robert Sudół

Tytuł oryginalny: "The Calling of the Grave"