#68 Najokrutniejszy miesiąc, Louise Penny - czyli jak to jest przestraszyć się na śmierć [RECENZJA]

"Najokrutniejszy miesiąc" to trzeci tom serii o Armandzie Gamache'u. Przyznaję bez bicia: nie czytałam poprzednich tomów. Na szczęście jednak szybko okazało się, że dogłębna znajomość losów szefa wydziału zabójstw nie jest niezbędna, by zrozumieć tę książkę. Ale... o czym ona właściwie opowiada?

Tuż przed Wielkanocą mieszkańcy urokliwego miasteczka Three Pines wpadli na iście diaboliczny pomysł: postanowili zorganizować seans spirytystyczny. Z pozoru niewinna zabawa wkrótce przeobraziła się w piekło: jeden z uczestników seansu... zmarł. Tak po prostu, bez podania jednoznacznej przyczyny. Czyżby zobaczył ducha? Czy można umrzeć... ze strachu?



Na te pytania próbuje odpowiedzieć Armand. Ale! Żeby nie było za łatwo, na głowę zwalają mu się także problemy w jego życiu prywatnym, zaś społeczeństwo Three Pines, które do tej pory uważał za miłe i życzliwe okazuje się być... no cóż, trochę inne. Wkrótce okazuje się, że za w tajemniczy sposób zmarłym osobnikiem niewiele osób będzie płakać. Co więcej, niektórzy są wręcz zadowoleni z jego śmierci. Pytanie tylko, czy ktoś się do niej przyczynił, a jeśli tak - w jaki sposób. 

Autorka stawia w książce na metodę dedukcji, co wychodzi jej raczej... średnio. Wiecie: wątek śledztwa poprowadzony jest poprawnie, ale brakuje w nim tego "czegoś"; tego klimatu, który sprawia, że dany kryminał jest czymś wyjątkowym w swoim gatunku. I broń Boże nie narzekam w tym przypadku na brak mordobicia i nie wiadomo jakich twistów, bo to nie ten rodzaj kryminału. Ale niedosyt jest (i to spory)... bo i zakończenie zbytnio mnie nie zaskoczyło.



Za to tym, co bardzo mi się spodobało w tej książce, było coś, o czym wspomniałam wam już kiedyś na instastories (znam_czytam_szanuje), czyli relacje między mieszkańcami Three Pines. Bardzo naturalne, bo choć ci ludzie często różnią się od siebie, tak naprawdę są po prostu... ludzcy, zwyczajni. Prawdziwi. W ogóle cała ta atmosfera Three Pines strasznie przypadła mi do gustu - do tego stopnia, że po krótkim czasie miałam wrażenie, jakbym znała mieszkańców tej wioski nie od dziś, zupełnie jakby byli moimi sąsiadami. Świetne uczucie!

Podsumowując: "Najokrutniejszy miesiąc" nie jest ani wybitny, ani kiepski. To jedna z tych książek, o których możemy powiedzieć, że nam się podoba... ale nic poza tym. Raczej nie pozostanie na długo w mojej pamięci, choć nie uważam czasu poświęconego na jej przeczytanie za stracony, bo nie była zła. I spełniła swój podstawowy cel: dostarczyła mi rozrywki. Jeśli uważacie, że może przypaść wam do gustu, czytajcie. A jeśli nie... cóż, też się nic nie stanie. 

Moja ocena: 6/10
Wydawnictwo Poradnia K
Przekład: Kamila Slawinski