#73 Błękit błyskawicy, Ann Cleeves [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]

Fair Isle. Miejsce ciche, spokojne. Raj dla miłośników ptaków - to tam znajduje się słynne obserwatorium, do którego zlatują się badacze, dziennikarze... ale, jak się okazuje, również... mordercy. Pewnej nocy jeden z "ptasiarzy" natrafia na zwłoki kobiety. Co się wydarzyło? Kłótnia? Wypadek? Zbrodnia w afekcie? A może dzieło... szaleńca? I te pióra wplecione we włosy - co one oznaczają? 

Szybko okazuje się, że sztorm uniemożliwi na jakiś czas opuszczenie Fair Isle. Świadkowie, inspektor Perez, który prowadzi śledztwo - wszyscy są uwięzieni na wyspie z zabójcą. Czy uda się go odnaleźć, nim wybierze kolejną ofiarę?


Już na wstępie muszę zaznaczyć, że absolutnie uwielbiam ten kryminał. Klimat, bohaterowie, zagadka, ta cała "ptasia" otoczka... to wszystko sprawia, że powieść Ann to po prostu coś genialnego. Jeśli więc nie lubicie cukierkowatych recenzji, to lepiej ucieknijcie prędko, bo posypią się tu zaraz same ochy i achy 😄. Oczywiście żartuję, ale co poradzę: do "Błękitu błyskawicy" naprawdę nie da się przyczepić. Przynajmniej w moim odczuciu.

Przejdźmy zatem do sedna, a więc do recenzji. Zacznę od rzeczy być może najważniejszej w książkach wszelakiego typu (a kryminałach szczególnie) czyli  k l i m a t u. Gdybym miała określić ten panujący w "Błękitnej błyskawicy", powiedziałabym, że przypomina on ten u Agathy Christie, ale okraszony odrobiną... mroku. Jak dla mnie - połączenie idealne, bo zawierające w sobie dwa typy kryminałów, które po prostu uwielbiam. Jeśli dodamy do tego dość prosty, ale przyjemny styl autorki, możemy być pewni, że nie oderwiemy się szybko od tej książki.



Kolejna sprawa to bohaterowie. Jest ich tu niemało, więc nie zdziwcie się, jeśli początkowo będziecie mieć problem w połapaniu się, kto jest kim. Z czasem jednak - gdy poznacie ich bliżej - dość trudno będzie wam ich pomylić. Ci bohaterowie są ludzcy. Nie pojawiają się tylko po to, by powiedzieć daną kwestię; nie zmieniają charakteru, by pasował do fabuły. W związku z tym mam drobną radę: nie przywiązujcie się do nich za bardzo, bo może czekać was przykra niespodzianka... i tak jak ja będziecie czytać dany fragment po pięć razy, by mieć pewność, że dobrze zrozumieliście to, co właśnie się stało.

Ostatnią rzeczą, jaką wspomnę w tej recenzji (nie żebym nie miała większej ilości przykładów, albo coś. Po prostu robi się późno, a jutro czeka mnie wczesna pobudka - to raz, a dwa - ta recenzja powoli staje się przydługa, a ja nie chcę stworzyć z niej tasiemca. Więc będę się streszczać) jest sama zagadka. Znów miałam pretensje do siebie, że nie przewidziałam wcześniej, jakie będzie rozwiązanie. W końcu autorka dawała wcześniej wskazówki... ale tyle się działo, że nietrudno było je pominąć. Dlatego rozwiązanie zaskoczyło mnie, ale sam finał... no cóż, po prostu zmiażdżył. Tak się nie kończy książek! Nie, po prostu... nie spodziewałam się tak smutnego zakończenia po kryminale. A jednak - autorce udało się mnie zaskoczyć.

Moja ocena: 9/10 (na wypadek gdyby autorka uraczyła mnie w przyszłości czymś jeszcze lepszym)
Wydawnictwo Czwarta Strona
Przekład: Sławomir Kędzierski